Archiwum 26 listopada 2008


odszedł
Autor: dobryc
Tagi: pogrzeb  
26 listopada 2008, 21:31

Wpis za wtorek.

 

To co teraz napiszę JEST SNEM  więc prosze się nie czepiać bo na nie wpływu nie mamy ( czasem szkoda ).

Byłem w łóżku z jakimś chłopakiem ( było to w moim rodzinnym domu ). Był blondasem , miał ok 22- 23 lat. Pamiętam ,że miał  spore przyrodzenie. Wiem , że leżeliśmy tak w łóżku i on ciągle chciał żebym .... Ja nie chciałem bo WIEDZIAŁEM , ŻE NIE MOGĘ BO MAM ERNIEGO !!!!!! Nie wiem dlaczego byłem z nim w tym łóżku , ale wiedziałem , że nie wolno mi  nic robić bo KOCHAM ERNIEGO !!!! On chciał i planował ,że będziemy razem itp. Był  jak Jola Rutowicz ( jeżeli wiecie co mam na myśli ). Nagle do pokoju weszła mama jakby nigdy nic. Ja od razu powiedziałem ,że to nic nie znaczy i do niczego nie doszło... NIE WIEM JAK SIĘ ZNALAZŁEM Z NIM W TYM ŁÓŻKU !!!!!!!!! Nie chcę nikogo innego TYLKO ERNIEGO !!!!!!!!! Jego kocham !!!!!!

 

Wstałem ok. 5:20 , ale nie spałem od 3:30 :/ Nerwy i smutek.

Pociąg 7:11 , mało ludzi. Na początku zimno w przedziale , ale potem było spoko. W Zawierciu wsiadł Robert. Do Piotrkowa razem. Na miejscu ok. 11:00. zaraz był busik dalej. Tata wyszedł po nas na przystanek by nas ostrzec przed .....kuchnią babci :) "Nie jedzcie zupy" No cóż nie zjedliśmy ;)

Zaraz po nas przyjechała ciocia Danka. Niestety Marek nie wiadomo czy zdąży na pogrzeb ( własnego ojca ) Za późno wyjechali :/ Jesteśmy źli , ale cóż...

Babcia trzyma się dobrze. Robi tacie na siłę skarpetki ( chyba chce się czymś zająć ).

Z domu wyszliśmy ok. 13:00.

Po mału zaczeli się schodzić ludzie . Wujo Szczepan z rodziną przyjechał do kaplicy. Tam przywitaliśmy się z nimi i potem każdy poszedł w swoją stronę ( jakoś nie  ma porozumienia między nimi i resztą rodziny ).

W sumie to trzymałem się dzielnie . Dopiero w kaplicy czacząłem mięknąć. W kościele już nie wytrzymałem i ryczałem  - Robert też nie żałował łez.

Wszyscy zmarzli na kośc bo kościół stary zabytkowy i ni eogrzewany. Na cmentarzu zimno i wietrznie. Wszystko trwało ok. 2h.

Po pogrzebie na obiad do knajpy. Szczepanki nie przyszły . Wujo jest jakis zmarnowany ( przygarbiony ,  siny , wychudzony ) . Niestety nie chcieli z nami rozmawiać więc nikt nic nie wiem co mu jest.

Na obiedzie była ciocia Jola , Marian , ciocia Małgosia, chłopak Pauliny . Po z Robertem zabraliśmy się z ciotkami na dworzec. Pociąg 18:29 do Katowic. Tam przesiadka i 21:15 do Krakowa. Na miejscu 22:50.

Zmarznięty , zmęczony położyłem się spać. Nie mogłem zasnąć. Nie wiem , o której mi się to udało.

 

Teraz powspominam troszkę dziadka. Nie będzie to długi wywód. Chodzi tyllko o kilka wspomnień o nim.

 

Był to człowiek spokojny Mało mówny ( bardzo mało mówny ). Nie działo się z nim za wiele ( może nie pamiętam ). U dziadków wraz z bratem ( zresztą i resztą kuzynostwa ) spędzałem wszystkie wakacje. Nie pamietam żeby dziadek w jakiś szczególny sposób coś robił.

Latem chodził na poziomki , jagody , maliny. Jesienią grzyby , zimą zbierał bazie na stroiki wielkanocne. Cały rok chodził po drzewo do lasu. W sumie jak to babcia mówiła do końca jego pasja to " drzewo i gnój " .Wychodził skoro świt , szedł po kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Tam zbierał owoce i wracał koło 17 - 18 na obiad.

Lubił latem leżeć na trawie , albo na jakimś kocu i spać przed domem. Czasem pogadał z sąsiadami , albo jak ktos przejeżdżał obok domu. Dom dziadków jest na końcu ulicy , zdala od centrum ( juz przy samym lesie ) więc pozostawało czekać jak ktoś będzie przechodził. Robert w pociągu wspominał , że dziadek czasem krzyczał na nas żebyśmy nie łazili po łódce , którą i ja pamiętam ,że miał. Niestety nie pamiętam tego krzyku ;).

Od ponad roku nie chodził nigdzie ( nawet do kościoła gdzie przez wiele , wiele lat słuzył do mszy , uczestniczył w procesjach itp. ) Co prawda nie chorował , ale był juz słaby.

To tyle co pamietam. :( Żaluję tylko ,że zawsze było mi szkoda czasu i pieniędzy żeby odwiedzić dziadków ot tak na weekend. Teraz wiem ,że nie będzie już tak.

W niedzielę tydzień przed ... byli u dziadków Marek i Danka. Udało im się jeszce zobaczyć z dziadkiem. Moi rodzice mieli jechac w poniedziałek , wtorek , ale nie zdążyli :(

 

No cóż. Wszyscy podeszli do tego  w sposób ,że każdego to czeka. To był mój 1szy pogrzeb od wielu wielu lat. Mam nadzieję , że na kolejnych wiele lat.

 

   

  

ulga
Autor: dobryc
26 listopada 2008, 21:28

Nie wyspałem się BAAAArdzo. Rano miła niespodzianka. Dostałem eska od Erniego ,że mnie kocha. Esek wysłany wczoraj w nocy , ale ehhhhhhh <zakochany> .

Rano troszkę siedziałem w urzędzie celnym bo nie było pracownic.

Od rana sporo pracy . Niestety czas nie płynął  wprost proporcjonalnie do zajęć i dłużył się troszeczkę :/ ale minął. Wreszcie dodzwoniłem się do serwisu komputerowego. Okazało się ,że to nie takie trudne. Jak mam kogos znajomego kto ma XP ( nawet pirata) to moge go sobie zainstalowac sam i reszte załatwic z Microsoftem ( o legalizację ).Ale chyba obejdzie sie bez formatu bo jak na razie komp działa !!!!!!!!!!

W domu spędziłem troche czasu na naprawie kompa. Troszkę mi się udało :) Zobaczymy jutro czy zadział normalnie.